czwartek, 21 lutego 2013

hello swimming pool !

Stało się !  W końcu odwiedziliśmy z robaczkiem  basen . Pomimo czterogodzinnego korku, zablokowanych kilku ulic i  w końcu przybycia wielkiego głodu  Oliego DALIŚMY RADĘ.

Ciesze się jak dziecko,bo planowaliśmy ten wypad juz kilka miesięcy temu,jednak zawsze stawało nam coś na przeszkodzie.  Najpierw  przeziębienie urwisa,później wyjazd do Polski,  moje przeziębienie,brak czasu męża,znów wyjazd do Polski i tak w kółku...aż w końcu odpuściłam i wyrzuciłam myśli o basenie gdzieś w kąt..do dzisiejszego poranka.  Mąż wraca z pracy i jak gdyby nigdy nic pyta czy jedziemy na basen.  Najpierw pomyślałam,że to żart ,w końcu wrócił po  12 godzinach pracy  zmęczony, głodny i (jak mogłoby się wydawać) domagający się snu .  Póki się nie rozmyślił w 15 minut byłam spakowana i gotowa do wyjścia. szok ! zazwyczaj  banalne wyjście na  zwykły  spacer zajmuje mi minimum pół godziny i to w pośpiechu..ehh dla chcącego nic trudnego-jak widać ;)

Wchodząc na basen nie byłam pewna czy aby na pewno istnieje możliwość pstrykania zdjęć   podczas zabaw wodnych dlatego  pod ręcznikiem przemyciłam  ukochanego canona. Czmychnęłam koło ratownika w okamgnieniu  i pierwsze co zrobiłam to obrałam kierunek basenu dla najmłodszych. Szybko wskoczyłam do wody i dumna jak paw zaczęłam pstrykać  szczerbolkowi fotk. Niestety nie  mineły 3 minuty a pan z gwizdkiem obrał mój kierunek i kategorycznie kazał wyjść mi z wody : ( 

Pomimo braku fotek bawiliśmy się nieziemsko.  Młody co chwilę wprawiał Nas w konsternację. Obawialiśmy się, że będzie rozpaczał ,bo co chwile cały ! nurkował (sam z siebie ) , chlapał sobie do oczu,ktoś obok skoczył do wody i  spora ilość poleciała wprost na Oliwierka, nagle tuż obok gromada dzieciaków darła się aż uszy bolało, ale Oliwierek był w siódmym niebie ;)
Najśmieszniejsze były momenty kiedy  młody gubił smoka . Silikonowy ulubieniec wpadał do wody  a Oliwier dawał nura i  szeroko otwartą buzią  wykonywał  ruchy ustami przypominające rybę  próbując  wyłowić smoka z całą zanurzoną główką ;)  

Nie obyło się bez koncertu życzeń. Mały jak tylko odwinęłam Go z ręcznika krzyczał  ile tchu w płucach .   Na szczęście w pobliżu znalazłam suszarkę ,która  działa  jak hipnoza. Mały po kilku minutach leżał spokojnie i prawie przyciął komara ;)  

W całym ferworze ubierania zagubiłam  skarpetkę  brzdąca i po 20minutach  panicznego szukania poddałam się . Na zewnątrz zero stopni  a Oliwierek z gołą nóżką,nie nie byłam tak nieodpowiedzialna . Wpadłam na pomysł genialny i prosty jednocześnie, włożyłam Oliwierowi  cieplutką rękawiczkę na  nóżkę. Dobra wiem,śmieszne ale najważniejsze,że  było Mu ciepło !  Kto jak kto,ale mama potrafi zadbać o dziecko nawet w sytuacjach kryzysowych !


Po powrocie do domu maluch również  wprawił  mnie w osłupienie,ponieważ odsypiał  trzy godziny.  Dzień zaliczam do bardzo udanych. 



za brak basenowych fotek odpowiedzialność ponoszą panowie z gwizdkami , mimo wszystko w ramach rekompensaty  wstawiam mały misz masz  urwisa
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz