Ciesze się jak dziecko,bo planowaliśmy ten wypad juz kilka miesięcy temu,jednak zawsze stawało nam coś na przeszkodzie. Najpierw przeziębienie urwisa,później wyjazd do Polski, moje przeziębienie,brak czasu męża,znów wyjazd do Polski i tak w kółku...aż w końcu odpuściłam i wyrzuciłam myśli o basenie gdzieś w kąt..do dzisiejszego poranka. Mąż wraca z pracy i jak gdyby nigdy nic pyta czy jedziemy na basen. Najpierw pomyślałam,że to żart ,w końcu wrócił po 12 godzinach pracy zmęczony, głodny i (jak mogłoby się wydawać) domagający się snu . Póki się nie rozmyślił w 15 minut byłam spakowana i gotowa do wyjścia. szok ! zazwyczaj banalne wyjście na zwykły spacer zajmuje mi minimum pół godziny i to w pośpiechu..ehh dla chcącego nic trudnego-jak widać ;)
Wchodząc na basen nie byłam pewna czy aby na pewno istnieje możliwość pstrykania zdjęć podczas zabaw wodnych dlatego pod ręcznikiem przemyciłam ukochanego canona. Czmychnęłam koło ratownika w okamgnieniu i pierwsze co zrobiłam to obrałam kierunek basenu dla najmłodszych. Szybko wskoczyłam do wody i dumna jak paw zaczęłam pstrykać szczerbolkowi fotk. Niestety nie mineły 3 minuty a pan z gwizdkiem obrał mój kierunek i kategorycznie kazał wyjść mi z wody : (
Pomimo braku fotek bawiliśmy się nieziemsko. Młody co chwilę wprawiał Nas w konsternację. Obawialiśmy się, że będzie rozpaczał ,bo co chwile cały ! nurkował (sam z siebie ) , chlapał sobie do oczu,ktoś obok skoczył do wody i spora ilość poleciała wprost na Oliwierka, nagle tuż obok gromada dzieciaków darła się aż uszy bolało, ale Oliwierek był w siódmym niebie ;)
Najśmieszniejsze były momenty kiedy młody gubił smoka . Silikonowy ulubieniec wpadał do wody a Oliwier dawał nura i szeroko otwartą buzią wykonywał ruchy ustami przypominające rybę próbując wyłowić smoka z całą zanurzoną główką ;)
Nie obyło się bez koncertu życzeń. Mały jak tylko odwinęłam Go z ręcznika krzyczał ile tchu w płucach . Na szczęście w pobliżu znalazłam suszarkę ,która działa jak hipnoza. Mały po kilku minutach leżał spokojnie i prawie przyciął komara ;)
W całym ferworze ubierania zagubiłam skarpetkę brzdąca i po 20minutach panicznego szukania poddałam się . Na zewnątrz zero stopni a Oliwierek z gołą nóżką,nie nie byłam tak nieodpowiedzialna . Wpadłam na pomysł genialny i prosty jednocześnie, włożyłam Oliwierowi cieplutką rękawiczkę na nóżkę. Dobra wiem,śmieszne ale najważniejsze,że było Mu ciepło ! Kto jak kto,ale mama potrafi zadbać o dziecko nawet w sytuacjach kryzysowych !
Po powrocie do domu maluch również wprawił mnie w osłupienie,ponieważ odsypiał trzy godziny. Dzień zaliczam do bardzo udanych.
za brak basenowych fotek odpowiedzialność ponoszą panowie z gwizdkami , mimo wszystko w ramach rekompensaty wstawiam mały misz masz urwisa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz