czwartek, 28 lutego 2013
kolejne perełki
Myślałam,że już się nie doczekam. Od 4 miesiąca Oliwierek wciąż dawał do zrozumienia,że idą...idą...i wyjść nie mogły, mowa oczywiście o białych zębulinkach. Jak każda mamuśka z dnia na dzień z uporem maniaka macałam dziąsełka,pukałam łyzeczką i niestety ciągle byłam zawiedziona,aż do wczorajszego poranka. Rano młody dzień zaczął od kopania mamy do głowie w końcu z wielkim bananem na buzi rozdziabił usta ,zaglądam a tam dwie, śliczne,białe perełki. Także możemy pochwalić się czterema zębakami. Z Olinka szczerbolinka przeradzamy się w zębolinka -doroślejemy!
Masa nieprzespanych nocy okupionych łzami i wrzaskami ..dla dwóch zębów-czy nie mogłoby być nieco prościej ? ehhh
Miejmy nadzieje,ze kolejne dni,a raczej noce będą spokojniejsze i koszmarne wory pod oczami pójdą z niepamięć.
wtorek, 26 lutego 2013
sunny day
Pogoda ostatnio bardzo Nas rozpieszcza . Słońce ,brak śniegu,wiatru i plusowa temperatura pozytywnie wpływają na Nasze samopoczucie. Co prawda bardzo prawdopodobny jest powrot chłodniejszych dni,ale wolę nie myśleć o tym,cieszmy się wstępem do pięknej wiosny.
Myślę że smerfowi bardzo spodobało się zrzucenie grubego śpiworu i grubego kocyka a włożenie nieco luźniejszych ciuchów .
Dzisiejszy post nieco krótki,niestety ząbkowanie Oliwierka daje w kość i całkowity brak snu działa destruckyjnie na moj mozg. Z każdą kolejną nocą kładę się i marzę o chociaz trzech,czterech spokojnych godzinach snu...pomarzyć dobra rzecz ;)
czwartek, 21 lutego 2013
hello swimming pool !
Stało się ! W końcu odwiedziliśmy z robaczkiem basen . Pomimo czterogodzinnego korku, zablokowanych kilku ulic i w końcu przybycia wielkiego głodu Oliego DALIŚMY RADĘ.
Ciesze się jak dziecko,bo planowaliśmy ten wypad juz kilka miesięcy temu,jednak zawsze stawało nam coś na przeszkodzie. Najpierw przeziębienie urwisa,później wyjazd do Polski, moje przeziębienie,brak czasu męża,znów wyjazd do Polski i tak w kółku...aż w końcu odpuściłam i wyrzuciłam myśli o basenie gdzieś w kąt..do dzisiejszego poranka. Mąż wraca z pracy i jak gdyby nigdy nic pyta czy jedziemy na basen. Najpierw pomyślałam,że to żart ,w końcu wrócił po 12 godzinach pracy zmęczony, głodny i (jak mogłoby się wydawać) domagający się snu . Póki się nie rozmyślił w 15 minut byłam spakowana i gotowa do wyjścia. szok ! zazwyczaj banalne wyjście na zwykły spacer zajmuje mi minimum pół godziny i to w pośpiechu..ehh dla chcącego nic trudnego-jak widać ;)
Wchodząc na basen nie byłam pewna czy aby na pewno istnieje możliwość pstrykania zdjęć podczas zabaw wodnych dlatego pod ręcznikiem przemyciłam ukochanego canona. Czmychnęłam koło ratownika w okamgnieniu i pierwsze co zrobiłam to obrałam kierunek basenu dla najmłodszych. Szybko wskoczyłam do wody i dumna jak paw zaczęłam pstrykać szczerbolkowi fotk. Niestety nie mineły 3 minuty a pan z gwizdkiem obrał mój kierunek i kategorycznie kazał wyjść mi z wody : (
Pomimo braku fotek bawiliśmy się nieziemsko. Młody co chwilę wprawiał Nas w konsternację. Obawialiśmy się, że będzie rozpaczał ,bo co chwile cały ! nurkował (sam z siebie ) , chlapał sobie do oczu,ktoś obok skoczył do wody i spora ilość poleciała wprost na Oliwierka, nagle tuż obok gromada dzieciaków darła się aż uszy bolało, ale Oliwierek był w siódmym niebie ;)
Najśmieszniejsze były momenty kiedy młody gubił smoka . Silikonowy ulubieniec wpadał do wody a Oliwier dawał nura i szeroko otwartą buzią wykonywał ruchy ustami przypominające rybę próbując wyłowić smoka z całą zanurzoną główką ;)
Nie obyło się bez koncertu życzeń. Mały jak tylko odwinęłam Go z ręcznika krzyczał ile tchu w płucach . Na szczęście w pobliżu znalazłam suszarkę ,która działa jak hipnoza. Mały po kilku minutach leżał spokojnie i prawie przyciął komara ;)
W całym ferworze ubierania zagubiłam skarpetkę brzdąca i po 20minutach panicznego szukania poddałam się . Na zewnątrz zero stopni a Oliwierek z gołą nóżką,nie nie byłam tak nieodpowiedzialna . Wpadłam na pomysł genialny i prosty jednocześnie, włożyłam Oliwierowi cieplutką rękawiczkę na nóżkę. Dobra wiem,śmieszne ale najważniejsze,że było Mu ciepło ! Kto jak kto,ale mama potrafi zadbać o dziecko nawet w sytuacjach kryzysowych !
Po powrocie do domu maluch również wprawił mnie w osłupienie,ponieważ odsypiał trzy godziny. Dzień zaliczam do bardzo udanych.
za brak basenowych fotek odpowiedzialność ponoszą panowie z gwizdkami , mimo wszystko w ramach rekompensaty wstawiam mały misz masz urwisa
Ciesze się jak dziecko,bo planowaliśmy ten wypad juz kilka miesięcy temu,jednak zawsze stawało nam coś na przeszkodzie. Najpierw przeziębienie urwisa,później wyjazd do Polski, moje przeziębienie,brak czasu męża,znów wyjazd do Polski i tak w kółku...aż w końcu odpuściłam i wyrzuciłam myśli o basenie gdzieś w kąt..do dzisiejszego poranka. Mąż wraca z pracy i jak gdyby nigdy nic pyta czy jedziemy na basen. Najpierw pomyślałam,że to żart ,w końcu wrócił po 12 godzinach pracy zmęczony, głodny i (jak mogłoby się wydawać) domagający się snu . Póki się nie rozmyślił w 15 minut byłam spakowana i gotowa do wyjścia. szok ! zazwyczaj banalne wyjście na zwykły spacer zajmuje mi minimum pół godziny i to w pośpiechu..ehh dla chcącego nic trudnego-jak widać ;)
Wchodząc na basen nie byłam pewna czy aby na pewno istnieje możliwość pstrykania zdjęć podczas zabaw wodnych dlatego pod ręcznikiem przemyciłam ukochanego canona. Czmychnęłam koło ratownika w okamgnieniu i pierwsze co zrobiłam to obrałam kierunek basenu dla najmłodszych. Szybko wskoczyłam do wody i dumna jak paw zaczęłam pstrykać szczerbolkowi fotk. Niestety nie mineły 3 minuty a pan z gwizdkiem obrał mój kierunek i kategorycznie kazał wyjść mi z wody : (
Pomimo braku fotek bawiliśmy się nieziemsko. Młody co chwilę wprawiał Nas w konsternację. Obawialiśmy się, że będzie rozpaczał ,bo co chwile cały ! nurkował (sam z siebie ) , chlapał sobie do oczu,ktoś obok skoczył do wody i spora ilość poleciała wprost na Oliwierka, nagle tuż obok gromada dzieciaków darła się aż uszy bolało, ale Oliwierek był w siódmym niebie ;)
Najśmieszniejsze były momenty kiedy młody gubił smoka . Silikonowy ulubieniec wpadał do wody a Oliwier dawał nura i szeroko otwartą buzią wykonywał ruchy ustami przypominające rybę próbując wyłowić smoka z całą zanurzoną główką ;)
Nie obyło się bez koncertu życzeń. Mały jak tylko odwinęłam Go z ręcznika krzyczał ile tchu w płucach . Na szczęście w pobliżu znalazłam suszarkę ,która działa jak hipnoza. Mały po kilku minutach leżał spokojnie i prawie przyciął komara ;)
W całym ferworze ubierania zagubiłam skarpetkę brzdąca i po 20minutach panicznego szukania poddałam się . Na zewnątrz zero stopni a Oliwierek z gołą nóżką,nie nie byłam tak nieodpowiedzialna . Wpadłam na pomysł genialny i prosty jednocześnie, włożyłam Oliwierowi cieplutką rękawiczkę na nóżkę. Dobra wiem,śmieszne ale najważniejsze,że było Mu ciepło ! Kto jak kto,ale mama potrafi zadbać o dziecko nawet w sytuacjach kryzysowych !
Po powrocie do domu maluch również wprawił mnie w osłupienie,ponieważ odsypiał trzy godziny. Dzień zaliczam do bardzo udanych.
za brak basenowych fotek odpowiedzialność ponoszą panowie z gwizdkami , mimo wszystko w ramach rekompensaty wstawiam mały misz masz urwisa
środa, 20 lutego 2013
testujemy ...
Jak juz wcześniej napomknęłam szkodnik ząbkuje i .... nasze dnie i noce są delikatnie mówiąc łzami płynące. Aby pomóc młodemu testujemy wszystkie dostępne na rynku specyfiki,które (jak wskazuje etykieta) działają cuda,a raczej sprawiają,że z zapłakanego pyszczka robi się uśmiechnięty szczerbolek.
Pierwsze co wypróbowaliśmy były żele. Testowaliśmy trzy rodzaje ,skutek ? ten sam -żaden
Plusem ,a zarazem minusem żeli jest to,ze mają słodki posmak,co sprawia,ze kiedy tylko zdążymy posmarować dziecku dziąsła,maluch zlizuje go z apetytem i czeka na jeszcze ;) a żeby żel działał to powinien być na dziąsłach a nie w brzuszku .
Oliwierek jest typowym niejadkiem ,dlatego kiedy nadchodzi pora jedzenia mleka-ktorego mój syn nie znosi ,smaruję smoka od butli żelem i zazwyczaj mały pije je z apetytem .
Kolejne są czopki,u Nas również się nie sprawdziły. Powinny działać kojąco na ból,ja dawałam na noc a w nocy musialam wstawać co 15 minut,bo synek wrzeszczał z bólu jakby Go ze skóry obdzierali.Nie polecamy.
Camilla i chamomilla to specyfiki homeopatyczne ,również nie polecamy.
SZUKAMY DALEJ ....
a oto moj szczerbolek
valentine's day
Spóźniony wpis walentynkowy. Z okazji mojego ulubionego święta synek sprawił mi niespodziankę i cały dzień był niesamowicie grzeczny i spokojny. Aż nieprawdopodobne! ;)
wtorek, 19 lutego 2013
poznajmy się
Cześć, jestem mamą Oliwiera. Moj syn ma siedem miesięcy. Od kiedy pojawił się na świecie moje życie uległo diametralnie zmianie. Macierzyństwo nie jest sielanką ,nie jest proste, kolorowe i wypełnione samymi cudownymi chwilami. Myślę,że każda mama zgodzi się ze mną . Mimo wielu trudnych momentów nauczyliśmy się współpracować. Oliwier jest bardzo aktywnym bobasem i codziennie pokazuje kto tu tak naprawdę rządzi.
zaczęło się tak ...
Jego pierwsza noc w szpitalu była całonocnym koncertem ... Myślę że położne mimo wszystko zapamiętały Nas pozytywnie. Pierwsze dni w domu były ekstremalnie ciężkie. Począwszy od baby blues'a, przez brak czasu na szybki prysznic czy ciepły obiad po spanie przez godzinę dziennie . Z tygodnia na tydzień było coraz lepiej. Aktualnie jesteśmy na 'cudownym' etapie ząbkowania. Oliwierek niestety przechodzi go bardzo boleśnie i powróciły do nas nocne płacze i całodniowe noszenie,bujanie i śpiewanie .
Bycie mama jest cudowne.Kocham Oliwierka najbardziej na świecie. Uwielbiam kiedy woła mnie jak tylko na moment odwrócę się od Niego ''eeej'' , nawet nocne kopanie po głowie jest (chwilami) urocze.
Bloga postanowiłam prowadzić dopiero teraz,ponieważ wcześniej nie znalazłam odpowiednio wygospodarowanego czasu na regularne wpisy. Od kiedy dowiedziałam się,że będę mamą z uporem maniaka oglądałam blogi innych brzdąców i obiecałam sobie,ze sama również będę uwieczniała ciekawe momenty z życia Oliwierka na blogu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)